„Pokonaj siebie”

– o wczoraj
przypadkiem znalazłem Pani bloga w necie! Fajny!
– E tam!!! Wstyd, że jeszcze tam jest. Nie umiem go zlikwidować
a wejść na niego też nie mogę.
Zmieniałam rozmowę na inny temat, żeby o tym nie mówić, bo
jakoś podświadomie czułam, że jako nauczycielowi to już nie wypada mi tego
pisać… Tym bardziej, że znając samą siebie i to, że jak piszę z myślą to robię
pewnie błędy, literówki i nie mam ochoty ich poprawiać, bo zwyczajnie szkoda mi
czasu- chociaż się staram, ale wiem, że i tak są! Nauczyciel „zerówki”, który
robi błędy… nie wypada. Odwieczny mój problem. Wypracowania w szkole:
- Donata treść cudna, ale te błędy!
Dostawałam albo średnio 3, albo 5 za treść i 1 za błędy.
Nikomu nigdy nie chciało się sprawdzić tych moich błędów, bo
wypracowania miały najmniej 5 stron podaniowych pisanych kratka po kratce… ale, co tam nie dla ocen człowiek się uczy, a i
tak treść jest najważniejsza! Kupowałam słowniki, uczyłam się zasad, słuchałam
Miodka i Bralczyka, ale co z tego jeśli niby wiedziałam, że "który" piszę się
przez o z kreską a jak brałam długopis w rękę i zaczynałam pisać coś
fascynującego to raz było który, a raz ktury – teraz komputer sam poprawi taki błąd,
ale kiedyś... Jedyny sposób to gdy Pani od polskiego, kazała mi 1000 razy napisać
w zeszycie ten wyraz " który"! Tam również, znalazły się błędy – odruchowe, ale zapamiętałam
– pozdrawiam panią od polskiego z podstawówki a właściwie ciocię!
Tak zleciała mi cała moja edukacja.
Najgorsza była matura: Nie mogę pisać z myślą, bo narobię błędów
i nie zdam, a tym razem zależy mi na pozytywnej ocenie. Co ja się napociłam,
żeby postawić dobrze przecinek i kropki, żeby zamienić słowo którego nie jestem
pewna pisowni na inne słowo… W życiu nie napisała tak krótkiego wypracowania,
chyba tylko tyle na ile było obowiązek napisać (nie pamiętam ile to było)-
temat coś o Słowackim, a w głowie tyle fajnych myśli, przykładów, opisów a tu
taka męczarnia. Zdałam nawet chyba na 4! Szok! Czyli jak chcę to potrafię!
Tylko, że to nie jest do końca to co mam w głowie, a skupianie się na błędach stylistycznych,
ortograficznych i interpunkcyjnych zabiera całą przyjemność pisania… a tak
bardzo chciałbym kiedyś pisać mądre rzeczy a bez tego nigdy nie będą mądre…
Wiem, że pisarze mają od tego korektorów itp. Ja na blogu
ich nie mam – więc wybaczcie … kto nie może tego czytać, zwyczajnie niech nie
czyta, kto wyłapał błąd niech zwyczajnie do mnie napiszę, chętnie poprawie, bo
ja pewnie nie widzę tego błędu. Nigdy nie obrażam się na nikogo, kto mi zawraca
uwagę, wręcz przeciwnie! Jak mamy się nauczyć, jeśli nie wiem gdzie są błędy i nikt
nam o nich nie powie. Marzenie pisać idealnie i być mistrzem ortografii.
Zazdroszczę tym, którzy nimi są!!!
Człowiek uczy się całe, życie i mnie też nic nie tłumaczy z
niewiedzy – szkoda, że nie ma się czasu napisać poprawnie każdego wyrazu razy
1000 – he, he…
Wczoraj nad ranem 12.11.2017r. skończyłam czytać swojego
bloga. Chyba jest ok, nawet bez filmików. Kilka razy się wzruszyłam, kilka razy
popłakałam ze śmiechu, ale generalnie wszystko tak jak powinno być – od serca!
Teraz znowu mam czas na wszystko…na wszystko o czym marzyłam,
żeby mieć czas…
Wczoraj, kupiłam książkę Beaty Pawlikowskiej „Życie jest
wolnością”. Wszystko co tam czytam, to jak wyjęte z moich myśli, z mojej głowy
tylko ładniej napisane. Jakoś lżej mi się zrobiło, że to nie tylko ja w tym
świecie myślę inaczej. Od jakiegoś czasu, jej żółte karteczki na Facebooku,
prowadzą mnie przez życie. Może w sumie dlatego wydaje mi się, że myślę
podobnie… nigdy nie czytałam żadnej jej książki, zresztą czytam mniej niż bym
chciała czytać. Ostatnio książka Roberta Janowskiego, też zrobiła na mnie duże
wrażenie, i też się utożsamiam z Nim! Tyle pięknych historii z życia i niektóre
podobne do moich. Nie wiem jak to się dzieję, że w książkach zawsze odnajdujemy
siebie… To kocham w nich najbardziej! Tak jak i w muzyce! Tu przyszedł mi do
głowy tekst piosenki:
„Pokonam więc siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam więc siebie, pokonam siebie, udowodnię
udowodnię, że można lepiej
pokonam więc siebie, pokonam siebie, udowodnię
……………………………….
Chce, potrafię, wzniosę się
to naprawdę dobry dzień
mam przed sobą jasny cel (jasny cel)
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie Mhm”
to naprawdę dobry dzień
mam przed sobą jasny cel (jasny cel)
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie Mhm”
Rober Janowski pisał, że życie to „PRZYPADKI”, ale
wiedział, że te przypadki zdarzają się tylko wtedy gdy czegoś od życia
pragniemy, czegoś w życiu poszukujemy i sami je tworzymy. Mi się wydaje, że
nasze przypadki to też Nasza zasługa i te dobre i te złe, ale jak napisała
Pawlikowska „Nie jestem ofiarą siły większych ode mnie, ponieważ, te siły są przypadkowym
kłębowiskiem chaosu i zła. Jestem dzieckiem sił większych ode mnie, które
zawsze naturalnie dążą do równowago, dobra i szczęścia.” – Mądrych ludzi zawsze
warto słuchać!
Od dziś wracam, do bloga, do tego co uwielbiam czyli
pisania bo taki był mój plan, który realizuje bardzo spontanicznie i nic na
siłę… bo nie układam planów, choć to podobno błąd… nie wiem, ja mam swój niesprecyzowany
do końca plan w głowie, i daje moc „przypadkom”, które próbuje do siebie przyciągnąć,
zawłaszcza te dobre i pozytywne bo złych nie ma przecież! Nawet po
najczarniejszej chwili w życiu zawsze przychodzi słońce! Zawsze gdy mam gorsze
dni, gdy coś mi nie idzie, gdy świat wydaje mi się szary… wiem, że za chwilę
stanie się coś co go rozjaśni, więc doceniam również ten gorszy czas i zawsze z
mężem sobie mówimy, że parabola nigdy nie jest prosta jak jest dół, będzie
górka i z radością czekamy na górkę!!! Bo jak to kiedyś powiedział znajomy
gracz z Jaka To Melodia „Raz podwozie, raz na wozie” – hi, hi
Jednego czego w życiu nie lubię to monotonia,
jednostajność, rutyna, nuda i gdy nic się nie dzieję! W moim życiu staram się
nie mieć takich dni i zawsze coś kombinuję, żeby dziś było inaczej niż wczoraj! Nie lubię nawet
zjadać dwóch tych samych kanapek na śniadanie, nie lubię chodzić tą samą
ścieżką na spacer a tym bardziej nią wracać i dlatego mam problem ze spacerami
hi, hi, bo zawsze chcę być gdzieś indziej.
Na pytanie nr 5 „Czego nie lubisz, nie
znosisz wręcz i dlaczego? do ponownego zgłoszenia się do programu Jaka To
Melodia we wrześniu odpowiedziałam:
- nienawidzę jednostajności i nudy!
Dla mnie musi ciągle coś się dziać i zmieniać jak w kalejdoskopie – zresztą
moja ulubiona zabawka z dzieciństwa – zawsze zaskakiwała i nie wiadomo było, co
wyjdzie! Zawsze jestem ciekawa, co jest za zakrętem drogi, ale nie lubię deptać po tych samych ścieżkach, po których już
kiedyś szłam. Życie jest za krótkie by traci je na powtarzalność (oczywiście
robię wyjątki, bo życie bez wyjątków też było by nudne) Kiedyś w odcinku
specjalnym mój tata powiedział „dla niej nawet ogródek nie mógł być zwyczajnie
prostokątny tylko musiał być sześciokątny” – i coś w tym jest. Trochę
stabilizacji, każdemu w życiu jest potrzebne, ale ja chyba jednak potrzebuję
bardziej przygód i tego, żeby coś się działo. Jedyne, w czym jestem stała to w
uczuciach i przywiązaniu do ludzi! Ale rzeczy, pracę, zamieszkanie jestem w
stanie zmienić w każdej chwili, jeśli tylko przyszłaby mi na to ochota! Nie
wyobrażam sobie całe życie wykonywać jeden zawód, robić wciąż to samo. Nie lubię rytuałów! Lubię siedzieć i pracować w nocy a
w dzień spać a potem odwrotnie! Jeść śniadanie raz w łóżku, raz w ogródku a raz
nie jeść go wcale. Nie lubię regularności i robienia czegoś z zegarkiem na
ręku! (Chociaż regularność w jedzeniu weszła mi już w krew – dla zdrowia).
Pamiętam piosenkę z dzieciństwa „A ja chciałbym przez kałużę iść godzinę albo
dłużej…” i właśnie tak kocham żyć, być wolnym!!! Robić
wszystko tylko w swoich tempie raz szybko a raz wolno, jeśli baterie się
wyczerpią – przeważnie robię wszystko szybko, ale nikt mnie do tego nie zmusza!
Praca w dużej szkole miała właśnie ten plus, że ustalało się samemu ze sobą,
kiedy i jak poprowadzę lekcję a najważniejszym wyznacznikiem dla mnie było to,
aby dzieciom się podobało i nigdy nie nudziło!!! Ja nie miała czasu wypełniać
dziennika, bo wolałam bawić się z dziećmi!
- Właśnie – dziennik, papiery i cała biurokracja, której tak
nie lubiłam robić zabijała we mnie chęć do pracy!!! Nie cierpię odbierania
maili, pisania sprawozdań „tony papierów, tony analiz” – to, co musi nauczyciel
zrobić po godzinach, jest przerażające! Dużo więcej wolnego czasu miałam
pracując na etacie normalnie 8 godzin, niż jako nauczyciel. To jest zawód dla
wytrwałych i takich, którzy poświęcają mu się całkowicie! Tak robiłam przez 8
lat! Jak w transie jakimś… jak zaczyna się Nowy Rok Szkolny to wpadasz jak w
jakąś karuzelę i zatrzymujesz się dopiero w lipcu! Czekasz potem miesiąc aż
przestanie Ci się kręcić w głowie i nabierasz oddechu by za chwile znowu wsiąść
na tą samą karuzelę! A życie ucieka…a na spełnianie marzeń brak kompletnie
czasu! Jak ktoś mi mówi, że nauczyciele maja tak lekko to mi się nóż w kieszeni
otwiera! No, ale przecież mamy wakacje, ferie i święta, – w które najczęściej
robimy, nowe dekoracje, przygotowujemy pomoce do kolejnych lekcji, piszemy
zaległe sprawozdania, diagnozy i dzienniki… i to jest nasze wolne!
Jakież było moje zdziwienie wczoraj, gdy przeczytałam w
książce Beaty Pawlikowskiej „Życie jest wolnością”: „Nie lubię powtarzać czegoś co już zrobiłam.
Schemat mnie nudzi, dręczy i męczy.” – uf… nie jestem sama!
Tu też macie odpowiedź dlaczego rzuciłam pracę:
Na pierwsze pytanie ankiety melodyjnej ”Skąd jesteś i co
robisz na co dzień?” odpowiedziałam miedzy innymi też tak:
Od czasu, kiedy udało mi się u was wygrać pierwsze 700 zł w
czerwcu 2006r. i wpłacić je, jako wpisowe na wymarzone studia pedagogiczne, a za
rok w grudniu wygrać dwa finały i móc za te pieniądze spokojnie spłacić dług
zaciągnięty na studia i opłacić resztę. Dzięki temu też, mogłam odbyć solidne
bezpłatne praktyki w przedszkolu i szkole (nie takie jak większość, załatwić
pieczątkę za zaliczenie, bo gdy pracujesz na zwykłym etacie, zrobienie 300
godzin praktyk po godzinach graniczyło z cudem) i zaliczeni na 5 pierwszego
etapu studiów Licencjackich, od razu dostałam prace w państwowym przedszkolu, w
którym odbywałam praktykę! Spełnienie marzenia! Później zrobiłam też tytuł mgr,
co było moim marzeniem i zmieniłam pracę na największą i najlepszą szkołę w
Gdańsku gdzie pracowałam do 31.08.2017r. w klasach „Zero”. W tym roku pomimo
wielu pochwał od rodziców, wyczytywaniu przez dyrekcję na radach pedagogicznych
za najlepszą współprace z rodzicami i duże zaangażowanie w pracy z tak zwanym
„dzieckiem trudnym” (dla mnie osobiście nie istnieją „dzieci trudne” i nigdy
nie używam takich słów w swojej pracy. Dla mnie to są dzieci, które potrzebują
większego zainteresowania i zrozumienia i wymagają większego zaangażowania – a
ich wdzięczność za zrozumienie i wdzięczność rodzica za wsparcia jest nagrodą
na całe życie! Mimo dwóch podań od rodziców dzieci abym została z połową klasy,
która zostaje w zerówce lub została wychowawcą klasy I tych dzieci, które idą dalej,
…co dawało mi jednak ogromną nadzieję, że jednak dostanę dalej etat nauczyciela
wychowawcy. Jednak nie udało się tego utrzymać i wcale nie z winy dyrekcji, ale
z winy zmiany w oświacie które wymusiły zwolnienia (8 nauczycieli edukacji
wczesnoszkolnej), więc ja powinnam się cieszyć, że dostałam etat na świetlicy.
Świetlica w takiej wielkiej szkole nie jest moim powołaniem – 60 dzieci w
jednym miejscu i praca polegająca na obserwacji, żeby dzieciom nic się nie
stało, brak czasu na indywidualizmy i współpracę z rodzicem to chyba nie moja
bajka! Zawsze mówiła, że jak będzie trzeba to pójdę na świetlice, – ale w
momencie zderzenia się z tą rzeczywistością i ujrzenia dwóch list moich
wychowanków z innymi wychowawcami – jakby, ktoś wsadził mi sztylet w serce!
Nawet teraz jak to piszę jest mi tak przykro jak nigdy w życiu nie było mi
przykro. Żal rozdzierał mi serce i po przegadaniu tego z mężem stwierdziłam, że
zrezygnuje z tej państwowej posady…, bo dla mnie to jednak nie jest to, co
chciałabym robić a z obietnic, że za rok dostanę na pewno wychowawstwo, może
zostać nic… zresztą ja chyba generalnie, za bardzo przywiązuje się do moich
wychowanków, za bardzo traktuje ich jak moje jedyne dzieci, które mam a potem przeżywam
tak jak żaden nauczyciel tego nie przeżywa. Zdecydowałam o tym, że czas na
zmiany, nie wiem jeszcze, jakie ale na pewno już w tym roku nie będę szukać
pracy w szkole. Przy naszym osiedlu budują największa szkołę na 3 gminy, która
planują otworzyć od września 2018r., więc poczekam… a teraz mam swój czas na wszystko
to, na co jako nauczyciel nigdy nie miałam czasu. Może i jestem bezrobotna, –
ale świadomie bezrobotna- z wyboru a nie z musu jak 20 lat temu, gdy szukałam
pracy bezskutecznie, mieszkając jeszcze w Lubnowych koło Iławy – gdzie bezrobocie
było plagą i czuło się tę beznadziejność. Tu w Gdańsku pracy nie brakuję i od
lat wiedzie nam się bardzo dobrze. Praca nauczyciela i moja pensja 2 tyś to i
tak była traktowana jak hobby pełne poświęceń i sprawiających przyjemność jak i
tych, których nie cierpiałam robić, – czyli papirologia, zabijała pasje! Czym
aktualnie się zajmuję – nie pobieram zasiłku dla bezrobotnych, więc nie jestem
bezrobotną. Jestem rolnikiem, hi, hi – mamy kawałek ziemi (2 hektary) po
dziadkach męża, którego z sentymentu szkoda nam sprzedać, opłacam KRUS i jestem
rolnikiem. Zajmuję się teraz spełnianie marzeń- pierwsze właśnie realizuje –
powrót do ukochanego programu, który kiedyś i teraz samym swoim istnieniem
zawsze był moją podporą i nadzieją! Gdy miewałam złe dni – zawsze w głowie
było- przecież jest JTM, to zawsze pomaga!!! Wiem, że nie odwiedzam Was zbyt
często, to jednak wynikało z braku czasu na naukę. Moje przyjazdy z ostatnich
lat były już bez przygotowania. Praca nauczyciela zabiera cały czas ten, który
przebywam w szkole, czyli niby tylko 5 godzin dziennie i całe popołudnia a
nawet weekendy w domu. Zawsze jest coś do zrobienia i ciągle masz w głowie, że
wciąż robisz za mało. Mój mąż twierdził, że przesadzam
z tym zaangażowaniem, – ale ja nie potrafię inaczej, jak coś robię to robię to
albo tak całą sobą albo nie robię wcale! Wiem, że przygotowanie do
programu nie jest drogą do sukcesu, bo jest tylu zawodników bardzo
przygotowanych, którzy zawsze mogą być lepsi. Tylko to nie chodzi o to. Mi
chodzi bardziej o to, że jak nie byłam przygotowana do egzaminu na studiach to
nigdy na niego nie szłam. Nigdy nie lubiłam liczyć na ”drapane”, zresztą nie
studiowałam po to, żeby mieć 5 i nic nie wiedzieć, studiowałam dla własnej
satysfakcji. Tak samo mam z melodią – lepiej przegrać wiedząc, że dało się z
siebie wszystko, tyle na ile było mnie stać, niż wygrać fuksem! 10 lat temu, –
gdy udało mi się wygrać finały, może i miałam wile szczęścia na słabszych
zawodników, ale byłam też przygotowana na swoje możliwości- wzięłam urlop
bezpłatny 3 tyg. (pracowałam wtedy w sklepie spożywczym) i się uczyłam. Nie ma
tak łatwo jak młodzież, która zna angielski i właściwie dla nich to żaden
problem powtórzyć te tytuły. Ja uczyłam się całe życie tylko rosyjskiego a angielskiego
próbowałam, ale kompletnie mi nie wchodzi, chociaż jest to marzenie go umieć,
wydaje mi się jednak nieosiągalne. Naukę do startu w melodii zawsze traktuje jak
ćwiczenie pamięci i walkę z możliwościami językowymi. Nawet, jeśli w tym
momencie wyjeżdżam z zerem, to wiem, że tak musiało być, bo więcej nie dam rady
się nauczyć i nie przeskoczę tych bardzo zdolnych. Wiem też, że żadna nauka
nigdy nie idzie w las, a zwłaszcza ta, której poświęcamy się z przyjemnością.
Na kolejne pytanie, „Twój największy atut, opisz i uzasadnij’,
napisałam tak:
Otwartość i radość ze wszystkiego, co mnie w życiu dobrego
spotyka. Nigdy niczego nikomu nie zazdroszczę – nie tak, że tylko to mówię!?
Nie znam tego uczucia zazdrości o to, że ktoś coś posiada a ja nie. (No chyba,
że możliwości posiadania dzieci, – ale to też nie jest typowe uczucie zazdrości
tylko raczej taka chęci uświadomienia innym jak wile mają szczęści a często go
nie doceniają). Nie zazdroszczę posiadanych samochodów, domów czy sukcesów.
Wiem, że każdy może, jeśli chce zdobyć prawie wszystko-, ale trzeba chcieć!
„Szczęśliwym nie jest ten, który wszystko ma, a ten, który potrafi się cieszyć
z tego, co ma” i ma marzenia, które próbuje spełnić. Gdy
coś robię, to robię to całą sobą i oddaje całe serce – nie wiem czy to atut,
ale inaczej nie potrafię. Nie lubię łapać kilku srok za ogon, bo wiem, że nie
można mieć wszystkiego i potrafię podejmować trudne życiowe decyzje.
……….. tu wykropkuję, bo napisała więcej i kedyś gdy się
spełni też Wam napiszę ale teraz tylko dalej:
Myśl, że tym razem się uda – wysyłamy w świat, – bo
pozytywne nastawienie i wiarę w sukces, to jest najważniejsze. To jest chyba
mój największy atut – zawsze wierzę w to, co robię i nigdy się nie poddaje a
porażki tylko mnie wzmacniają!!!
Wczoraj w książce Pawlikowskiej wyczytałam: zaznaczam, że
przed pisaniem zgłoszenia wcześniej tego nie czytałam:
„Kiedy
coś robię, robię to całą duszą. Chcę to zrobić najlepiej jak potrafię… wkładam
w to całe serce… dlatego robię jedną rzecz na raz – właśnie po to żeby móc się
na niej skoncentrować i wydobyć z siebie cały żar, którym mogę to rozpalić”
Podobna filozofia życiowa?! Jak już pisałam, nigdy nie
czytała żadnej jej książki i nie słuchałam jej audycji w radiach ani żadnych z
nią wywiadów, ale lubiłam jej żółte karteczki na Facebooku, bo zawsze wydawało
mi się, że ujmują w pięknych słowach dokładnie to co mam w swojej głowie!
No i dostałam się ponownie do "Jakiej To Melodii" - nagranie już było, więc znam wynik ale utrzymuje go w tajemnicy wedle regulaminu programu... dla mnie ten wynik i tak był mało ważny- ważne było to, że "pokonałam siebie', bo decyzja o ponownym starcie była dla mnie naprawdę trudną decyzją i od lat nie mogłam się zmobilizować. O tym napiszę w kolejnych postach, może jeszcze do dnia emisji (czwartek) 23.11.2017 r. zdążę coś napisać.
Chcę, potrafię, wzniosę się
to naprawdę dobry dzień
jak w westernie jeden sen
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie
Pokonam więc siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam więc siebie, pokonam siebie, udowodnię
Chcę, potrafię, jestem skałą
stać jak posąg to za mało
wole ruszyć z posad świat
Hej, nigdy więcej białych flag
chociaż już bywało tak
wczoraj był ostatni raz
Obiecuje sobie....
Pokonam dziś siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam dziś siebie, pokonam siebie, udowodnię, że można lepiej
Pokonam dziś siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam dziś siebie, pokonam siebie, udowodnię
Heej!
Chce, potrafię, wzniosę się
to naprawdę dobry dzień
mam przed sobą jasny cel (jasny cel)
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie Mhm
to naprawdę dobry dzień
jak w westernie jeden sen
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie
Pokonam więc siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam więc siebie, pokonam siebie, udowodnię
Chcę, potrafię, jestem skałą
stać jak posąg to za mało
wole ruszyć z posad świat
Hej, nigdy więcej białych flag
chociaż już bywało tak
wczoraj był ostatni raz
Obiecuje sobie....
Pokonam dziś siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam dziś siebie, pokonam siebie, udowodnię, że można lepiej
Pokonam dziś siebie, pokonam siebie
udowodnię, że można lepiej
pokonam dziś siebie, pokonam siebie, udowodnię
Heej!
Chce, potrafię, wzniosę się
to naprawdę dobry dzień
mam przed sobą jasny cel (jasny cel)
Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie Mhm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz